BLOGWieś z duszą

Na skraju Puszczy, u zbiegu rzek – wieś Zasady

Byłam tu nie po raz pierwszy – zdarzyło mi się kręcić po Puszczy Knyszyńskiej, dosłownie tuż po drugiej stronie wiejskich płotów. Jednak wcześniej nie przyszło mi wpaść na pomysł odwiedzenia samej wsi; nie spodziewałam się aż takich widoków. Tu podziękowania dla Piotrka, który namówił mnie na plener w tej wsi 🙂 

O Zasadach nie wiem wiele –  dowiedziałam się o nich tyle, ile sama zobaczyłam. Ma to swój urok – w mojej głowie pozostaną tajemnicze i nieodkryte, zupełnie jak na samym początku. Wieś ta w przeciwieństwie do opisanych wcześniej Solnik i Soc nie posiada typowej zabudowy ulicowej. Obstawiam, że Zasady powstały jako osada leśna, rozrastająca się spontanicznie bez narzuconego z góry rygoru. Jednak zastanawia mnie widoczny w systemach informacji przestrzennej układ działek, wąskich i długich jak w przypadku wsi ulicowych.

Zasady są bardzo małą miejscowością. Brukowana, kręta ulica sprzyja przyjaznym w odbiorze perspektywom i spacerowym widokom. Proste drogi ulicówek przyzwyczaiły mnie do widoków podanych jak na tacy – kadrów obejmujących wieś od początku do samego jej końca. Tutaj sprawa wygląda zupełnie inaczej, droga jest tak wąska i kręta, że przez chwilę ma się wrażenie, że prowadzi wyłącznie wgłąb prywatnej posesji. Zakręty kryją za sobą  następne widoki, sprawiając, ze spacer staje się atrakcyjniejszy – i tak jakby dłuższy 🙂  Droga przypomina też skansenowe uliczki, otoczone płotami zrekonstruowanych zagród. A przecież to prawdziwa wieś!

Podróżując po Podlasiu widzę kilkadziesiąt, a może i nawet kilkaset wsi w przeciągu roku. Jednak Zasady mogę uznać za jedną z miejscowości najlepiej zachowanych krajobrazowo. Myślę, że w tej “kategorii” znajdują się ex-aequo obok wsi objętych szlakiem Krainy Otwartych Okiennic. Pragnę jednak zwrócić uwagę, że Zasady nie zostały objęte żadnym programem ochrony; ich doskonały stan zachowania jet raczej powiązany z ich położeniem. Z lekka niedostępnym, oddalonym od miejskiej aglomeracji.  Z marnym (w świetle współczesnego postrzegania) dojazdem do Białegostoku, słabym powiązaniem ze szkołami i publiczną komunikacją. Jadąc do Zasad miejcie na uwadze podróż drogą gruntową, prowadzącą przez Puszczę Knyszyńską, troszkę wyboistą i mocno kurzącą auta. Osobiście postrzegam to jako olbrzymi plus, bowiem wiele moich ukochanych miejscowości skończyło jako sypialnie Białegostoku, wypełnione szeregówkami, współczesnymi osiedlami psującymi historyczny charakter miejscowości. To co większość osób postrzega jako minusy, staram się przekuć w plusy – wieś odznacza się doskonale zachowanym krajobrazem kulturowym, niezakłóconym przez współczesne trendy projektowania. Tutaj nie króluje “pasteloza” ani “dworkoza”. Wystarczy zerknąć na wsie położone tuż przed Zasadami – nie ma już tak wielu starych, wysokich drzew, sadów, więcej jest domów zmodernizowanych, a jeszcze więcej domów współczesnych, pasujących do klimatu wsi jak przysłowiowa pięść do nosa.  Każdy mieszkaniec docenia tą specyficzną atmosferę i kontynuuje zamierające tradycje dziadków. Jestem pełna zachwytu, że taka wieś uchowała się tak blisko miasta wojewódzkiego. Ta sielskość Zasad jest w pełni szczera, naturalna. Każdy działa tu pozornie dla siebie, a w głębi duszy chyba dla innych, dla wszystkich. 

Zasady położone są w samym sercu Puszczy Knyszyńskiej. Naleciałości architektury rosyjskiej są tu już słabiej widoczne. A Solniki i Zasady dzieli zaledwie 30km! Domy w Zasadach (podobnie jak architektura większej części regionu) posiadają mniej liczne zdobienia i uboższą kolorystykę. W oko wpadł mi koronkowy wzór  wycinanki, jednakowy w kilku domostwach.  Gdzieś tutaj mieszkał “lokalny producent” tych zdobień, którego finezyjny szablon wyjątkowo przypadł mieszkańcom do gustu. Ktoś ozdobił nią ganek i wąski okapnik, ktoś inny boki przeszklonej werandy. 

Krzyż i  kielich były dość popularnymi motywami pojawiającymi się na ścianach domów podlaskich. Domy takie jak ten widywałam wieloktrotnie. Najbardziej urzekł mnie przeszklony ganek (weranda). Podoba mi się w nim wszystko, od wycinanki, przez kolor farby po różnobarwne szybki. Ciekawe, czy ta zwykła przeźroczysta wstawka służyła wyglądaniu na zewnątrz 🙂 

Dzięki uprzejmości właścicielki ( bardzo Panią pozdrawiam, Pani Alicjo! ) udało się nam wejść do jednego z ogrodów. Zdecydowanie najefektowniejszego w całej miejscowości 🙂 Bardzo mnie to ucieszyło, w swoich zasobach nie mam ani jednego porządnego wiejskiego ogrodu sfotografowanego właśnie w czerwcu. A wtedy przecież dzieje się tak wiele! 

Ogród Pani Alicji to prawdziwa kolekcja kosaćców bródkowych, inaczej zwanych niemieckimi. Nie mam wszystkich odmian na zdjęciach, zrobienie zdjęć dla każdej z osobna zajęłoby mi wieki. Jednolite, dwubarwne, trójbarwne, z plamkami, z cętkami. Nazwę gatunkową zawdzięczają “bródce” czyli pasmu aksamitnych włosków na trzech zewnętrznych płatkach. Kosaćce, zarówno niemieckie jak i syberyjskie, są rośliną historyczną, sadzoną od pokoleń w wiejskich ogrodach. Dodam tutaj swoją uwagę: liście k. bródkowych, w przeciwieństwie do liści k. syberyjskiego zasychają po kwitnieniu. Ten niezbyt estetyczny moment warto mieć na uwadze planując rabatę. Kosaćce można obsadzać wokół innymi bylinami, osiągającymi pełną wysokość w lipcu – tak by latem przysłonić zasychające szable “irysów”. Właścicielka na rabacie posadziła inne, później kwitnące rośliny, które teraz – w sierpniu – z pewnością ukryły irysowy mankament. 

W tym ogrodzie nie zabrakło innych perełek czerwcowej, tradycyjnej rabaty. Poniżej: przedstawiciele rzędu jaskrowców, obejmującego min. rodzinę jaskrowatych i makowatych. Przedstawicielem pierwszej z nich jest orlik pospolity, w bladoróżowej, pełnokwiatowej odmianie. 

Rodzinę makowatych reprezentuje serduszka okazała, cudowna, delikatna bylina. Uwielbiam ją ponad wszystko,  nie tylko za kwiaty przypominające wisiorki, ale też za sposób w jaki wybarwia się w drugiej połowie lata. Wtedy jej liście stają się jajecznożółte. I jak słusznie zauważyła moja mama – wspaniale prezentują się podświetlone przez zachodzące słońce. 

Nie zabrakło też łubinu trwałego, szalenie ozdobnej byliny o niesamowitym patencie na rozmnażanie się. Podobnie jak większość przedstawicieli rzędu bobowców rozrzuca swoje nasiona wykorzystując zmyślny patent. Dojrzałe strączki przybierają  niemal czarną barwę; nagrzane słońcem gwałtownie pękają, strzelając nasionami najdalej jak się da. Łubin występuje w naturze. Nie jest jednak naszą rodzimą rośliną, a zdziczałą i nieźle zadomowioną we florze Polski. Co ciekawe łubin zaprzyjaźnił się z bakteriami zdolnymi wiązać azot z powietrza. Łubiny, nie tylko trwałe, stosowane są do do użyźniania gleby ubogiej w wyżej wspomniany pierwiastek.

Orientalna księżniczka, czyli piwonia (peonia) chińska. Wspaniała, długowieczna bylina o aromatycznych kwiatach. Występuje w wielu odmianach, jednak wsie zdobią te najstarsze, pełnokwiatowe odmiany, zwykle w barwach od bieli, poprzez róż aż po głębokie bordo. 

IMG_0301

Poniżej współczesny gatunek – powojnik, czyli częściowo drewniejące, wieloletnie pnącze. Mimo niedługiego stażu bardzo dobrze wpisuje się w charakter wiejskiego ogrodu. 

Poniżej, po lewej, kolejne pnącza. Winobluszcz trójklapowy ( o skórzastych liściach) i winobluszcz pięciolistkowy (o palczastych liściach)

Tutaj – wschodząca gwiazda – ostróżka ogrodowa. Kolejna wspaniała roślina, tym razem o strzelistych kwiatostanach. Wolę stare odmiany ostróżek. Ich kwiaty są drobniejsze i lżejsze. Współczesne, pełnokwiatowe odmiany bardzo łatwo łamią się pod ciężarem mokrych od deszczu kwiatostanów. 

Ten efekt przejścia współcześnie nazywa się “otwarciem widokowym”. Tutaj powstał mniej lub bardziej spontanicznie,  i robi świetne wrażenie. 

I czwarty gatunek pnącza –  bluszcz pospolity. Czyli ten zimozielony, rodzimy gatunek, który z łatwością wspina się po szorstkich powierzchniach. 

W ogrodzie Pani Alicji nie zabrakło warzywniaka – całkiem dużego, otoczonego ozdobnymi roślinami. Jest też sad ze starymi jabłoniami. W Zasadach jest bardzo dużo starych sadów. Doskonale, gdyż sady coraz częściej wycina się, a w ich miejscu zwykle zakłada… trawniki. Nie bardzo rozumiem dlaczego. Pod topór idą sady z dużych, zdrowych drzew, nasadzenia złożone ze  sprawdzonych odmian dużo bardziej odpornych na patogeny niż te współcześnie dostępne w handlu. 

Ogród Pani Alicji zajmuje dwie naprzeciwległe części działki. Tym razem bohaterami zdjęć są bodziszki wspaniałe i kosaćce syberyjskie. A gdzieś tam w tle – śnieżnobiałe goździki pierzaste (postrzępione). Niestety nie zwiedziłam wszystkich zakamarków ogrodu, musiałabym poświęcić na to cały dzień. Mam nadzieję, że wrócę tu pod sam koniec lata i dokładnie pospisuję wszystkie rośliny. 

Tak jak wcześniej wspomniałam – niemal każdemu gospodarstwu towarzyszy sad. Mogę sobie tylko wyobrazić, jak pięknie wygląda wieś w czasie kwitnienia jabłoni, których jest tutaj najwięcej. Muszę odwiedzić Zasady późną wiosną 🙂 Gospodarstwo z następnych kilku zdjęć należy do rodziny znajomej (pozdrawiam Cię Moniko serdecznie!), o czym dowiedziałam się dopiero teraz, w sierpniu. Tradycyjnie zdobiony dom z dużymi oknami najlepsze wrażenie robi od środka. W domku zachował się święty kąt, ławy z kołkowych łóżek, tremo, stary babciny biały kredens, wszystko na tle tapet w orientalne wzory. Wrzucam jedno zdjęcie z wnętrza, zrobione w połowie sierpnia. Resztę pozostawiam Waszej wyobraźni 🙂 

Uwilebiam kolor starej stali. Nie wiem z jakiego powodu, być może przypomina mi lekko zadymione niebo. W swoim ogrodzie planuję coś z właśnie takiej nierdzewki w wersji nowoczesnej. A że “szewc w dziurawych butach chodzi”, ogrodu i starego domu brak, to mam czas na zastanowienie 😛 

Na koniec kilka zbliżeń na detale – bogato zdobiony szczyt jednego z budynków i ozdobnie wycięta deska, chroniąca koniec belki podwalinowej. 

Zasady to nie tylko piękne budownictwo, tradycyjna roślinność i urocza, wąska brukowana droga. To również krajobraz otaczający wieś. Od południa Zasady są wtulone w Puszczę Knyszyńską. Od północy sąsiadują z rzeką Supraśl oraz łączącą się z nią Sokołdą. To chyba jedna z najpiękniej położonych miejscowości na terenie Parku Krajobrazowego Puszczy Knyszyńskiej. Wystarczy przejść się przez brzozowy lasek. Polecam przyjechać tu o wschodzie lub tuż przed zachodem słońca. Przy dobrej pogodzie czeka Was prawdziwy spektakl z udziałem złotego światła, a przy odrobinie szczęścia – również mgły. 

Jak zawsze zachęcam Was do odkrywania piękna Puszczy Knyszyńskiej. Chociaż mieszkam w tych stronach od urodzenia, zawsze coś musi mnie zaskoczyć. I zawsze jest coś do odkrycia. Jeśli chcecie zgłębić temat ogrodnictwa wiejskiego tych terenów zachęcam do odwiedzenia siedziby Parku Krajobrazowego Puszczy Knyszyńskiej im. prof. Witolda Sławińskiego w Supraślu, gdzie czeka na Was mała książeczka mojego autorstwa. Z pewnością wpadną Wam w oko też inne publikacje wydane pod skrzydłami Parku. 

 Wewnątrz broszury – mnóstwo zdjęć i treści wcześniej nie publikowanych; od historii ogrodnictwa, przez wierzenia ludowe po prezentację najciekawszych gatunków roślin tradycyjnie uprawianych. Na okładce – okno nieistniejącego już ogrodu Pani Romualdy w Lackiej Budzie. Tu usłyszałam pierwszą historię i tu zaczęłam swoją drogę.

PS Takim analogowym cudakiem fotografował Piotrek. Ja ze swoją cyfrową lustrzanką mogę się schować 🙂 Dzięki za wspólną wyprawę! 

6 thoughts on “Na skraju Puszczy, u zbiegu rzek – wieś Zasady

  1. Ciekawy post i jak zwykle przepiękne zdjęcia. Dzięki Twojemu blogowi nauczyłam się dostrzegać te wszystkie detale starych domów i jak tylko mam okazję, to zaglądam przez płoty do ogrodów przy takich domach, jest tam tyle inspiracji!

    1. Dziękuję, słowa jak Twoje naprawdę wiele dla mnie znaczą; spostrzeżenie piękna wsi jest moim celem 🙂

  2. 23 sierpnia opuściłam Supraśl, szkoda ze nie dzień później pojawił się ten post. Piekny z pięknymi zdjęciami. Dzięki Twojemu opisowi rozmowy z Panią Romualda przeczytany w maju trafiłam latem pierwszy radę życiu na Podlasie. I to jest miłość od pierwszego wejrzenia. Będzie trzeba wrócić na Podlasie, do Suprasla i po Twoja książkę. Pisz dalej i zarażaj uczuciem do Podlasia i wiejskich ogrodów!

  3. Dziękuję Ci po po stokroć, to bardzo mnie motywuje! Wierzę, że wszystko jest przeznaczeniem, musisz przyjechać tu raz jeszcze, żeby chłonąć jeszcze więcej i znaleźć tu jeszcze jedną cząstkę siebie, tylko dla siebie. Ściskam mocno! 🙂 PS. Mam nadzieję, że daleko nie masz!

Skomentuj czerwonapaproc Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *